13.0 częściowe zachmurzenie

9:56 PM anna m. 8 Comments










z Edynburga na Isle of Skye, 
czyli trochę o tym jak zwykle wyglądają nasze wyprawy

nasza trasa w stronę wysp była chyba kwintesencją mojego ulubionego trybu podróżowania, 
długie godziny w pociągach, przesiadki, oczekiwanie na dworcach, spóźnienia. 
mijane krajobrazy, obserwowanie z oddali małych domków, wiosek, przypadkowych ludzi.
dla wielu męczące, a dla mnie konieczne, żebym mogła poczuc, że naprawdę podróżuję. 

wielka brytania okazała się też całkiem przyjaznym krajem do zwiedzaniaw ten sposób, 
i nawet nie aż tak bolesnym dla portfela, jeśli dobrze się wszystko rozplanuje.

na najdłuższych odcinkach nieoceniony był megabus i jego bilety za kilka funtów 
dzięki którym można było przejechać cały kraj. 
dużo wygodniejsze pociągi nie należą może do najtańszych, 
ale można choć trochę zaoszczędzić, kupując bilety wcześniej. 
czasem okazywało się, że był to jeden funt różnicy, a czasem dużo więcej, 
jak np właśnie na odcinku prowadzącym do skye, gdzie różnica wynosiła aż połowę ceny (15 a 30 funtów). 

z edynburga dostaliśmy się do glasgow busem za 5 funtów, prostą, bardzo nudną drogą, około godziny. 
w glasgow zobaczyliśmy niestety tylko trasę między dworcem autobusowym a stacją kolejową, 
które oddalone są od siebie o jakieś 5 minut. - zdecydowanie dobre miasto na przesiadki. 
następnie pociąg w stronę mallaig, który budzi najpierw wiele niepewności, 
jako że w połowie trasa się rozwidla, każdy dopytuje się czy siedzi aby na pewno w dobrym wagonie. 

najpierw godzina niesamowitych widoków, pociąg jedzie wysoko, 
ale nawet ja, przerażonej wysokością, nie odklejałam się od okna. 
później trochę spokojniejszych krajobrazów, co jakiś czas mijane jeziora. 
aż w końcu fort william, gdzie większość wysiada. 
na tamtejszej stacji stoi też pociąg 'harry'ego pottera', 
całkiem ładny, a dwa razy dziennie wypełniony po brzegi turystami. 
i później trasa, prowadząca czasami do hogwartu. 
rzeczywiście piękna, choc wydaje mi się, że w moim prywatnym rankingu 
przegrywa z odcinkiem bergen - oslo.
pod koniec miły angielski głos zapowiada kiedy będziemy mijali 
sławny wiadukt, i poleca przygotować aparaty. 

chwila później i jesteśmy w maleńkim mallaig. 
tam czeka na nas prom, spóźniona grupka biegnie w jego stronę. 
kolejne pół godziny i jesteśmy na skye. 
jak się okazuje wszyscy poza nami mają samochód 
jest niedziela, wieczór, i żadne autobusy nie jeżdżą. 
z pomocą jednak kilku pomocnych osób udaje nam się przedostać na północ,
w stronę jeszcze zupełnie nieznanego. 


how we got to isle of skye. 
first a bus to glasgow, then train to mallaig, and a ferry to armadale. 
it took us nearly 12 hours, and many could say that it's just tiring and boring
but i love such way of travelling. spending long hours on trains, changing, waiting, being late. 
it's when i feel that i truly travel. 

and the route between fort william and mallaig is the one you can see on harry potter.
quite charming, indeed, but i must admit i was a bit more impressed by views between oslo and bergen. ;)

also, we got to skye on sunday, which - as any guidebook would tell you - 
is the most stupid thing to do, if you travel without a car, since there are no buses on sundays. 
but we managed somehow, and thanks to 'not having a good plan' our trip got a bit more interesting :)

8 comments:

  1. Those pictures are stunning! The Isle of Skye must be beautiful!

    I love this kind of slow travel, too! You get soooo much to see... It seems we were in Scotland the same time (August?) - we had the same sunshine and everyone told us, that it was an exceptional sunny and warm summer :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Skye is just incredibly beautiful!
      We were there in the end of July,
      UK was really lucky with weather this summer :)

      Delete
  2. You photographs are breathtaking.<3

    ReplyDelete
    Replies
    1. :) thank you,
      it's really wonderful to hear such words

      Delete
  3. beautiful pictures. love them all

    ReplyDelete