0.1

7:40 PM anna m. 2 Comments



sztokholm turystyczny, poznań wśród znajomych, domowe opole, muzyczne katowice, deszczowe oslo
i bergen, w którym brak słońca.

widok zachodu słońca nad poznaniem wzruszył mnie bardziej niż jakiekolwiek wcześniejsze widoki z samolotowych okien. nigdy nie podejrzewałam, że te kamienice, z których przez trzy lata spoglądałam na przelatujące samoloty, wyglądają tak pięknie i tworzą tak piękny wzór na planie miasta. i spacer obok rynku jeżyckiego, i te nie-idealne budynki, nie-idealnie-czyste ulice. i nasze zawsze spóźnione pociągi. i bilet na autobus za 1,30zł. było warto. warto. warto też było lecieć w tą pełną niespokojnego wiatru pogodę, żeby zobaczyć tak wiele zaskoczonych twarzy i posłuchać naprawdę dobrej muzyki.

tymczasem, jeśli do norwegii, to tylko pociągiem. wielokrotnie słyszałam, że oslo-bergen to piękna trasa, ale to też 7 godzin, więc z rozsądku chciał0by się wybrac nocny przejazd. rozsądek został jednak zagłuszony i była to najlepsza decyzja z całej wyprawy.

i tak więc tuż po 10 opuściliśmy pogodne tym razem oslo, pociąg przemykał między pięknymi zielonymi wzgórzami, i nic nie wskazywało na to, że jest już początek grudnia. z czasem domki samotnie stojące na
w wielkich dolinach stawały się jednak coraz to bardziej przyprószone śniegiem, i nawet nie zauważyliśmy kiedy to krajobraz za oknem stał się całkowicie biały. wielkie góry i małe skandynawskie domki ukryte pod wielką warstwą puchu. po niecałych trzech godzinach za oknami widać już tylko biel, często bez widocznej granicy między zamarzniętą wodą, górami a niebem. i miła norweska pani wyczytująca kolejne miasta. i stacje, na których nikt nie wysiada. stacje pełne jedynie śniegu i ogromnych sopli.

już nie mogę się doczekac, kiedy pewnej wiosny, lub wczesnej jesieni, spakuję plecak i wyruszę do norweskich wiosek. tych pięknych jezior, i małych zniszczonych drewnianych domków. tam chyba jeszcze bardziej niż w szwecji - to wioski są dużo bardziej atrakcyjne niż miasta. oslo, mimo że wcale nie takie duże, nie będzie na pewno miejscem, za którym będę tęskniła. może ewentualnie za piekarnią na Grünerløkka i miłymi sprzedawcami w second handach. W bergen chciałabym miec za to male mieszkanie. w drewnianym domu na pnącej się pod Fløyen uliczce. z krętymi drewnianymi schodami, z wielkim oknem przez które byłoby widac jak w deszczowe wieczory przesiaduję z kieliszkiem wina pod szafą pełną książek. z szarym kotem oprowadzającym
ciekawskich turystów, z kawiarnią kilka metrów obok, gdzie spędzałabym wieczory przy pysznej owocowej herbacie. dom z widokiem na góry. ciemne, ośnieżone góry, rozświetlone tysiącami domowych lamp.

jedyny zawód tej podróży to brak świątecznych marketów. oslo miało tylko kilka kramów, o których nie warto wspominać. w mojej wyobraźni grudniowe bergen miało przepiękny market tuż przy bryggen, z grzanym winem, słodkościami i świątecznymi ozdobami. rzeczywistośc okazała się jednak mniej bajkowa, wielki plac
przed domkami w bryggen stał pusty. jedyną rekompensatą był sklep ze świątecznymi ozdobami, w którym "mikołaj" kusił piernikami i grzanym prawie-winem.

tymczasem po tych kilku dniach sztokholm wydaje się taki wielki, i pełen życia. i język jest jakoś tak ładniejszy, i wszystko jakoś tak piękne i słoneczne. znów przemierzam ulice pełne wielkich kamienic w jesiennych barwach. i znów mogę nałogowo kupować książki. o szwecji, sztokholmie. i coraz częściej o historii. o miastach.





and shorter version from all those mysterious foreign visitors: my last two weeks have been really busy with travels. we spent last weekend in norway, and while oslo is not be a place that i will miss, i alredy would like to come back to some places in bergen. lovely streets just by mt floyen, wooden houses, charming cafes with delicious tea, so perfect for the windy and rainy bergen weather. oh, and the train between oslo and bergen! just magical. we started in nearly-spring(ish) oslo, and then after about three hours we were just in the middle of complete whiteness. villages with only a few houses places on snowy valleys, where it was even hard to distinguish sky, snowy mountains and frozen water. ah, so beautiful. but now stockholm seems so huge, and hectic. but i'm not complaining. at least i can come back to buying dozens second hand books in this (most) beautiful nordic language.


*polaroid pierwszy z bryggen, bergen. drugi i trzeci z gdańska.
okiem mojego ulubionego fotografa oczywiscie

2 comments:

  1. zauważyłam, że nasze marzenia nie różnią się jakoś bardzo...

    ps. poczuwam się do bycia jednym z powodów, dla którego warto wracać na kilka chwil do kraju i stwierdzam, że to bardzo miłe :)

    ReplyDelete