74

12:53 AM anna m. 2 Comments

tak. cierpię na nieuleczalną tęsknotę za berlinem.
kilka dni przed przeprowadzką do innej stolicy, wszędzie widzę kamienice kreuzbergu,
nawet muzyka wprost z ameryki sprawia że czuję jakbym stała na warszawskiej,
i robiła kolejne i kolejne czarno białe paski zdjęć w tradycyjnie odwiedzanym automacie.
ale na moich walizkach nie znajdzie się ani sxf , ani txl. jeszcze nie teraz.
teraz utwierdzę się w przekonaniu, że zimne kraje pełne uporządkowanych blond ludzi
są dobre na okres od pięciu do dziesięciu miesięcy .
i trochę boję się rozczarowań.
tak jak przed pierwszym powrotem do berlina.
są miejsca, do których nie powinno się wracać.
ostatecznie jest coraz lepiej, zawsze są setki niespodzianek.
ale do pewnych nie powinnam była wracać. pierwsze magiczne wrażenie już przepadło.
tymczasem między myślami o sztokholmskich księgarniach,
trzy rzeczy, które znalazłam pomiędzy słoneczną europą, a ucieczką na północ:
naive. super.
polecam. potwierdza moje przekonanie, że czasem warto wybrać książkę po okładce.
znane mi nazwisko autora pomogło, ale i bez tego zabrałabym ją do domu.
równocześnie polecam ljubljanę i jej niezliczone księgarnie,
i co lepsze - antykwariaty, gdzie chyba nie ma nic droższego niż 16zł.
wristcutters.
takie to amerykańskie. takie to pasujące do półki z moimi ulubionymi filmami.
może trochę za słodkie, mimo, że o ludziach bez uśmiechu. ale klimat, ach ten klimat.
twin shadow.
nie ma tak uroczej okładki jak washed out, i może to tylko z tęsknoty za deszczowym
początkiem sierpnia, ale nie mogę oderwać się od jego dźwięków.
tak. czas wracać do układania domu do dwóch walizek.
32 + 32 + 10. plus parasol.

2 comments: