10.0
i tak oto kulturhuset stracił kolory.
niezauważone wcześniej 'czekając na godota'.
czemu, ach czemu, ten język był mi wtedy tak obcy.
dziś nasz mały 'alexanderplatz' wygląda trochę jak scena.
codzienne przedstawienia szwedzkiego życia,
w eleganckich kostiumach, z teatralną powagą.
ale jest mi trochę wstyd, że większa cześć tego już ponad miesiąca,
minęła mi w tak wielkim niezadowoleniu. fakt, nadal tutejsza mentalność jest irytująca,
ale znajduję też coraz więcej rzeczy i miejsc, których jednak nie będę chciała zostawić.
poranki na st eriksplan, spacery nad wodą, wielkie kamienice w jesiennych barwach.
i małe miasteczka, godzinę drogi od centrum. i jeziora,i drewniane domki, i złote liście.
kolejne filmy ustawiam na szafce.
pewnie w środku zimy zobaczycie jak tu było teraz pięknie.
0 komentarze: